sobota, 7 września 2013

Czy powszechność jakiegoś poglądu jest wprost proporcjonalna do jego prawdziwości?

      W poprzednim poście była mowa o tym, że brak związku między słowami i czynami, a także między głoszonymi poglądami i życiem jednostki może prowadzić do sytuacji, w której to, co mówimy - nawet jeśli będzie logiczne i spójne w obrębie samej wypowiedzi - w ogóle nie zostanie zrozumiane przez odbiorcę, a tym samym sama komunikacja stanie się de facto niemożliwa, względnie przybierze czysto formalny, zewnętrzny charakter. W tym sensie związek słów z rzeczywistością, jakkolwiek wykracza poza system językowy jako taki, stanowi warunek sine qua non zachowania koherencji rozumowania, a w związku z tym zbyt duże zachwianie proporcji w tej dziedzinie może zostać odebrane właśnie jako coś w rodzaju błędu w argumentacji, jaki sprawia, iż nie trafia ona do tych, których miałaby przekonać. 
      Jakie inne często popełniane przez nadawców i odbiorców błędy sprawiają, że dogadanie się staje się trudne, a w skrajnych przypadkach wręcz niemożliwe? Jak się wydaje, jednymi z bardziej popularnych są tak zwane stereotypy myślowe, czyli różnego rodzaju przedzałożenia i uprzedzenia, z jakimi obydwie strony wchodzą w akt komunikowania się. Mogą to być na przykład rozmaite pozorne oczywistości, czyli takie przekonania i sądy, jakie kształtują się zazwyczaj pod wpływem otoczenia, w którym funkcjonujemy i jakie uważamy za pewniki i niekwestionowane, uniwersalne prawdy, ponieważ są one szeroko rozpowszechnione. 
      Rzecz jasna z czysto logicznego punktu widzenia fakt, iż w danych kategoriach myśli i postrzega świat bardzo wielu ludzi nie ma żadnego przełożenia na prawdziwość czy fałszywość owych opinii. Pogląd może być podzielany przez 90 procent społeczeństwa, nie przestając wcale być fałszywym, i vice versa - coś może być prawdą, pomimo iż twierdzi tak jedynie niewielka grupka zwolenników jakiejś teorii. W czasach starożytnych oraz w średniowieczu panowało powszechne przekonanie, że Ziemia znajduje się w centrum wszechświata, które w pewnym momencie pod wpływem licznych odkryć, badań empirycznych i rozwoju nauk pozytywnych ustąpiło równie powszechnemu poglądowi, iż jest dokładnie odwrotnie i że podobnie jak inne planety w Układzie Słonecznym obraca się ona dookoła Słońca. Powyższy przykład bardzo dobrze pokazuje, że prawdziwość czy fałszywość tez i stwierdzeń ma się w zasadzie nijak do tego, ile osób je podziela, bo tak zwane obiektywne fakty czy rzeczy pozostają takie jakie są niezależnie od tego, czy je uznajemy, czy nie. 
      Słowem, powszechność jakiegoś poglądu to bardzo słaby, by nie rzec - żaden dowód jego prawdziwości. Powszechne bywają chociażby mity, które ex definitione nie mają nic wspólnego z prawdą. Co więcej, takie rzekomo rozumiejące się same przez się, bo przecież wyznawane przez wielu przekonania mogą dotyczyć bardzo różnorodnych spraw - wartości, innych ludzi, postaw, samej rzeczywistości etc. Kiedy rozpoczynamy dialog z drugą osobą, z reguły wchodzimy w tę sytuację z całkiem sporą ilością takich - jak się nam wydaje - niewymagających dowodzenia założeń, których nie zawsze jesteśmy w pełni świadomi. Problem powstaje wtedy, kiedy nagle okazuje się, że aksjomaty przyjęte przez interlokutora są przypadkiem zupełnie odmienne od naszych. Może się wtedy zdarzyć, że będziemy posługiwać się tymi samymi terminami i mówić rzekomo o tej samej sprawie czy osobie, ale mieć na myśli de facto zupełnie inne byty i zupełnie inną rzeczywistość. 
      Dlatego właśnie Sokrates przywiązywał tak wielką wagę do tego, aby precyzyjnie i jednoznacznie definiować terminy i pojęcia, jakich używamy w dyskusji i odrzucać to, co w naszym ich rozumieniu jest przypadkowe, niepewne i stanowi efekt nie naszej faktycznej wiedzy, lecz jedynie podzielanego z innymi ludźmi stereotypu dotyczącego przedmiotu rozmowy. Tylko w ten sposób uniknie się bowiem nieporozumień komunikacyjnych, a zarazem zagwarantuje się myślową uczciwość, domagającą się od filozofa, aby pozostawał wierny nie złudnym mniemaniom o rzeczywistości, jakie żywią ludzie, lecz jej samej. 
      Co z tego wynika i jakie jeszcze błędy myślowe sprawiają, że komunikacja z innymi tak często nas zawodzi? O tym napiszę w następnych postach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz