środa, 7 sierpnia 2013

Czy metoda sokratejska pomaga w samopoznaniu?

      W poprzednim poście była mowa o tym, że Sokrates uważał samopoznanie za ważne, a być może nawet kluczowe dla człowieka między innymi dlatego, bo był przekonany, iż jest to ten typ wiedzy i prawdy, jakiego oczekuje od nas i jaki stara się na przekazać sam bóg. Jeśli chcemy żyć autentycznie i w zgodzie ze sobą, nie unikniemy zadawania sobie pytań o to, kim naprawdę jesteśmy i o co nam w życiu chodzi, jednak aby móc udzielić na nie szczerej, a jednocześnie wnoszącej coś w praktycznym tego słowa sensie odpowiedzi, powinniśmy podejść do tego zagadnienia w sposób refleksyjny, a zarazem metodyczny. 
      Jak wspominałam, Sokrates opracował taką metodę, którą określamy mianem dialektyki. Z naszego punktu widzenia interesująca jest zwłaszcza jej pierwsza, negatywna, krytyczna część, zwana także elenktyką. Polega ona na zbijaniu fałszywych twierdzeń rozmówcy, obalaniu rozmaitych pozornych oczywistości i wykazywaniu mu w ten sposób, iż co się tyczy rzeczywiście ważnych, fundamentalnych kwestii - takich jak prawda, dobro, sprawiedliwość, szczęście czy mądrość - żywi on jedynie złudne mniemania, jakie przejmuje na bezrefleksyjnej zasadzie od innych ludzi i jakie opacznie myli z wiedzą o tych sprawach. 
      Czy stosując tę metodę jesteśmy w stanie lepiej poznać samych siebie i przybliżyć się do odpowiedzi na pytanie kim jesteśmy? Jak się wydaje, jest to zupełnie sensowne przypuszczenie. Takie czynniki jak tradycja, język, wychowanie czy społeczeństwo są wprawdzie, jak dowodzą antropologowie, niezbędne do tego, abyśmy w ogóle uzyskali koherentną osobowość i tożsamość, jednak ze względu na to, iż mają one zawsze charakter partykularny, a nie powszechny, wzięte zbyt dosłownie mogą usuwać nam z pola widzenia fakt, że w końcu niezależnie od owych kulturowych, społecznych oczekiwań czy pewników jesteśmy przede wszystkim i w pierwszej kolejności po prostu ludźmi, a dopiero po drugie tymi konkretnymi, zawsze bardzo dobrze określonymi osobami, które chcą w nas widzieć rodzice, krewni, nauczyciele w szkole, szef, koledzy w pracy, przywódcy polityczni czy dyrektorzy korporacji opracowujący strategie marketingowe. I, co więcej, mamy nie tylko pewne zobowiązania wynikające z tytułu ról, jakie pełnimy w społeczeństwie, ale także pewne uniwersalne obowiązki wobec innych, świata i siebie wynikające właśnie z tego, że jesteśmy wszyscy rozumnymi, myślącymi, czującymi istotami. 
      Ta sokratejska metoda krytyczna była oparta w dużej mierze na analizie języka, jakim mówimy i zakładała konieczność precyzyjnego definiowania - jak się pozornie wydaje, zupełnie oczywistych - pojęć i terminów, jakimi posługujemy się w codziennej komunikacji. Czy i w jaki sposób takie uporządkowane, logiczne i analityczne myślenie może przekładać się na lepsze rozumienie siebie, czyli, inaczej mówiąc, jakie znaczenie dla etyki i życia autentycznego, w zgodzie ze sobą ma jasność myśli i język, jakim o owej egzystencji, planach, decyzjach i wyborach mówimy? O tym w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz