piątek, 12 lipca 2013

Czy mądry to ten, kto zna odpowiedzi czy ten, kto potrafi zadawać pytania?

      O tym, że Sokrates był kimś w rodzaju coacha najlepiej świadczy jego słynna metoda dialektyczna, czyli, mówiąc najogólniej, sposób dowodzenia swoich racji w rozmowach. Jest tak dlatego, ponieważ wbrew temu, czego można by oczekiwać od mędrca nie daje ona wcale jednoznacznych odpowiedzi na zadane pytania, nie podsuwa recept na to, jak żyć i nie zostawia adwersarza z pozytywnymi wskazówkami co do tego, jakich konkretnie wyborów powinien dokonać czy na przykład jakie środki ma zastosować, aby nabyć mądrość, do której aspiruje.
      Skoro jednak pytania pozostają otwarte i tak naprawdę bez żadnej pewnej odpowiedzi, czego właściwie można się było nauczyć od Sokratesa i na czym w takim razie miałaby polegać wiedza? On sam pozostawił w tej sprawie względnie jasny przekaz, kiedy powołując się na słowa wyroczni w Delfach, która orzekła, iż jest najmądrzejszym z ludzi głosił, iż jest tak dlatego, ponieważ w przeciwieństwie do sofistów i wielu innych ateńskich obywateli, którym się wydaje, że wiedzą, czym jest dobro, sprawiedliwość czy prawda on jeden zdaje sobie sprawę ze swojej ignorancji w tych wszystkich kluczowych dla człowieka kwestiach. Słowem, prawdziwa wiedza polega właśnie na świadomości ogromu własnej niewiedzy, na zdaniu sobie sprawy z tego, jak bardzo ograniczone i niepewne jest wszystko to, co ogół uważa za pewne i oczywiste.
      Ten szczególny rodzaj wątpienia w odniesieniu do rzekomych jedynie pewników i rzeczy, które - jak dowodzą filozofowie - być może przedwcześnie zostały uznane za niekwestionowalne i rozumiejące się same przez się jest zresztą warunkiem sine qua non postawy filozoficznej, jaka w końcu narodziła się ze zdziwienia tym, co pozornie oczywiste. Wiele lat później, w wieku XVIII naszej ery, krytycy metafizycznego dogmatyzmu - tacy jak na przykład Dawid Hume - będą ponownie sięgać do owych sokratejskich oraz sceptyckich argumentów, dowodząc na przykład, że w bardzo wielu przypadkach sądzimy, że coś wiemy, podczas gdy tak naprawdę nie tyle to wiemy, ile raczej uznajemy za pewne z powodów czysto pragmatycznych, to znaczy dlatego, że gdybyśmy we wszystko konsekwentnie wątpili, nie moglibyśmy podjąć nawet najprostszej decyzji. Jednak gdybyśmy czysto racjonalnie i całkowicie na chłodno przemyśleli sobie owe pewniki - takie jak na przykład to, że jutro rano znowu będzie dzień - mogłoby się okazać, że nie są to w ogóle żadne pewniki, nie mamy na nie żadnego dowodu, a tym samym - żadnego dobrego powodu, aby w nie wierzyć.
      Tak więc, jakkolwiek jakiś elementarny rodzaj pewności czy wiary w to, że rzeczy są właśnie takie, za jakie je bierzemy jest nam - przynajmniej na poziomie emocjonalno-instynktownym - niezbędny do tego, aby normalnie funkcjonować, kiedy zaczynamy się w sensie czysto refleksyjnym zastanawiać nad charakterem i istotą naszej wiedzy, może się okazać, że tutaj - paradoksalnie - faktycznie jedynym sensownym i uzasadnionym wnioskiem jest właśnie sceptycyzm. I, jak dowodzi chociażby postęp naukowy, intuicje Sokratesa w tej sprawie są jak najbardziej słuszne - bo im więcej wiemy i im więcej tajemnic wszechświata udaje nam się zgłębić i przeniknąć, tym bardziej jasno i z tym większą oczywistością uświadamiamy sobie, jak olbrzymi jest obszar tego, czego nie wiemy i czego być może nigdy się nie dowiemy.
      Sokrates jako ten, kto stawia pytania, ale jednocześnie nie daje okrągłych, jednoznacznych, zamkniętych odpowiedzi jest z tego punktu widzenia filozofem par excellence, bo prawdziwa mądrość pojawia się właśnie tam, gdzie zaczynamy dostrzegać ograniczenia naszej wiedzy. Jednak ta świadomość naszych własnych granic nie ogranicza nas, ale czyni wolnymi i daje nam swobodę, której nie będziemy nigdy mieć tam, gdzie te ograniczenia opacznie będziemy brać za prawdę na temat rzeczywistości lub samych siebie. To chyba najważniejsza konkluzja, jaką swoim uczniom przekazuje Sokrates jako coach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz